1 - mocne zapoznanie z górami...
d a n e w y j a z d u
52.28 km
27.00 km teren
03:25 h
Pr.śr.:15.30 km/h
Pr.max:54.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
...czyli zaczynamy od podjazdu pod Przełęcz Karkonoską (1198m.n.p.m.).
Po calutkiej nocy spędzonej w pociągu, nie do końca przespanej wysiadam z Łasicem w Szklarskiej Porębie kilka minut po 11. Podjeżdżamy do pensjonatu, robimy zakupy, rozpakowujemy się i już o 13 jesteśmy na rowerach. Plany na dzisiaj bardzo ambitne - podjazd po przełęcz (najtrudniejszy podjazd szosowy w Polsce).
Na początek przyjemny zjazd do Piechowic i tam zaczynamy podjazd.
Póki co fajnie, jakoś pod górę jadę, co chwilka krótki zjazd. Chcieliśmy ominąć Przesiekę i robimy mały skrót przez co lądujemy na chwilkę w terenie. Niestety nie da się przejechać i trzeba zsiąść, czyli mój cel na dziś nie osiągnę. Prawdziwy podjazd zaczyna się jednak za Przesieką. Stromiznę odczuwam bardzo, przełożenie 22-28 starcza, ale nie jest łatwo. Po kilkuset metrach wypłaszczenie pewnie na jakieś skromne 10-12%. Rower dziwnie lekko jedzie. Upał nieźle daje w kość, ściekający z twarzy pot trochę mnie irytuje.
2km do końca podjazdu i robi się coraz ciężej, chyba więcej procent, znacznie więcej. Na przełęcz jednak wjeżdżam już bez zatrzymania. Satysfakcja ogromna:)
Chwilka odpoczynku i wspinamy się jeszcze wyżej czerwonym.
Po wcale nie łagodniejszym podjeździe niż tym pod przełęcz odbijamy na zjazd, z początku bardzo kamienisty.
Trochę trzeba schodzić, ale w większości jakoś zjeżdżam. Kamienie zamieniają się w przyjemny szuterek, licznik przez najbliższe minuty cały czas wskazuje >50kmh. Banan z twarzy nie znika mi nawet na chwilę :D
Łasic wymyśla jakiś miks szlaków, trochę korzenia, trochę kamieni, trochę szutrów, trochę strumyków - generalnie bardzo przyjemnie. Zaliczam pierwszą, niegroźna górską glebę. Na szczęście po za obtarciami nic strasznego się nie stało.
Czuję, że plecak jest coraz lżejszy więc trzeba zjeżdżać do Szklarskiej po wodę i tym samym zakończyć dzisiejszą jazdę.
Kategoria 50-100km, góry, ro, s10, Szklarska Poręba 2010, ze zdjęciem
komentarze
Co do Przehyby - my jechaliśmy szutrowym szlakiem rowerowym, a nie asfaltem (nawet nie widziałem, że tam asfalt jest?!). IMO podjazd jest dość lajtowy - długi, ale nachylenie niewielkie. Poza może dwoma fragmentami z buta jedzie się cały czas, równym tempem, można po drodze gazetę poczytać ;-) A Radziejową też ominęliśmy, bo szlak jest tam ewidentnie źle oznaczony. Czerwona strzałka na polance wskazuje trasę dla narciarzy, podczas gdy pieszy czerwony idzie drogą pod górę i nie jest oznaczony :/
Byłam, przeżyłam; łatwo nie było, ale radocha ogromna.
Jasiek wałczył na Przełęczy Karkonoskiej, a ja na rzeczonej Przehybie. Drugi najtrudniejszy podjazd? Nie do końca się zgodzę; o wiele trudniej wjeżdżało się na Lubań (tzn. wchodziło też :)