góry
Dystans całkowity: | 714.86 km (w terenie 261.00 km; 36.51%) |
Czas w ruchu: | 48:07 |
Średnia prędkość: | 14.86 km/h |
Maksymalna prędkość: | 79.00 km/h |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 59.57 km i 4h 00m |
Więcej statystyk |
5 - Szczyrk
d a n e w y j a z d u
68.00 km
20.00 km teren
04:30 h
Pr.śr.:15.11 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Kategoria 50-100km, góry, s11, Szczyrk 2011, ro
4
d a n e w y j a z d u
7.00 km
3.00 km teren
00:30 h
Pr.śr.:14.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
W górę i w dół. Ulewa nas skutecznie powstrzymała
Kategoria 0-25km, góry, s11, Szczyrk 2011, ro
3 - Skrzyczne, Brenna
d a n e w y j a z d u
64.00 km
50.00 km teren
05:13 h
Pr.śr.:12.27 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Kategoria 50-100km, góry, ro, s11, Szczyrk 2011
2 - Klimczok
d a n e w y j a z d u
18.00 km
8.00 km teren
01:44 h
Pr.śr.:10.38 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Bum na kamieniach
Kategoria 0-25km, góry, ro, s11, Szczyrk 2011
1 - Szczyrk
d a n e w y j a z d u
12.75 km
3.00 km teren
00:44 h
Pr.śr.:17.39 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
epilog
Kategoria góry, 0-25km, ro, s11, Szczyrk 2011
7 - Wysoki Kamień, kompletny brak sił
d a n e w y j a z d u
57.53 km
20.00 km teren
04:04 h
Pr.śr.:14.15 km/h
Pr.max:73.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Właściwie to już ósmy dzień naszego pobytu w Karkonoszach. Wczoraj jednak prawie cały dzień siedziałem w pensjonacie. Po piątkowej super ostrej pizzy mój żołądek się zbuntował i kompletnie się rozstroił, więc sobotnią wycieczkę musiałem odpuścić:(
Dziś mimo, że nie czułem się jeszcze idealnie pojechałem, nie mogłem stracić następnych podjazdów, zjazdów, widoczków...
Na początku wspinamy się na Wysoki Kamień (1058m n.p.m.).
Pod koniec robi się stromiej, pojawiają się duże kamienie, rower nie chce jechać w górę - musimy chwilkę podprowadzać.
Podejście dało mi trochę w kość, dodatkowo dziś jest ciepło jak w piecu... Lubię takie upały, ale nie w górach. Chwilkę odpoczywamy i kierujemy się w kierunku kopalni kwarcu. Międzyczasie robimy fotki na ogromnych kamulcach
Dojeżdżamy do kopalni, ciekawy obiekt.
Cały czas odstaję mocno od grupy, wczorajsze żołądkowe ekscesy dały mi nieźle w kość. Po dłuższym podjeździe następna, krótsza przerwa
Przed polaną Izerską kończę swoje męczarnie, zjeżdżam sam do Świeradowa. Droga do Szklarskiej prawie cały czas pnie się delikatnie ku górze, najgorsze jest pierwsze 8km.. Odcinek 20km przejeżdżam z aż 3 przerwami.
Przed Zakrętem Śmierci zjeżdżam w lewo i odpoczywam przy widoczku. Niby nic szczególnego, ale obumarłe drzewa na pierwszym planie tworzą fajny efekt.
Wieczorem jedziemy z Łasicem na pociąg. Niechętnie wyjeżdżam, chętnie bym jeszcze trochę pojeździł po górach. Tak wozi się roweru w PKP:)
Podróż strasznie się dłuży, ludzie jest o wiele więcej niż w niedziele tydzień temu...
Wypad do Szklarskiej Poręby lekko mówiąc był niesamowicie udany, oby częściej!
Kategoria ze zdjęciem, Szklarska Poręba 2010, s10, ro, góry, 50-100km
6 - Przełęcz Karkonoska, wodospady
d a n e w y j a z d u
103.35 km
25.00 km teren
06:45 h
Pr.śr.:15.31 km/h
Pr.max:79.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Wczoraj była "niższa" wycieczka, więc dziś jedziemy w Karkonosze czyli więcej ostrzejszych podjazdów.
Marcin i Ola chcą zdobyć przełęcz Karkonoską, więc tam z początku się kierujemy. Różnica jest taka, że oni jadą przez las i zaczynają podjazd za Przesieką, a ja chcę tym razem podjechać od początku do końca, czyli zaczynam z samego dołu. Do Podgórzyna zjeżdżam główną drogą.
Ciepło i słonecznie dzisiaj, niby fajnie, ale będę toną w strugach potu. Mijam wiele grupek kolarzy, później okaże się, że jutro są Górskie Mistrzostwa Szosowe. Koło stacji orlen zaczynam podjazd. Z początku łagodnie, w Przesiece robi się stromiej. Mimo 5 mocnych dni jazdy po górach nie czuję mięśni, czyżby organizm przyzwyczaił się do tak intensywnego wysiłku? Tym razem na przełęcz wjeżdżam bez żadnych wężyków i jakoś łatwiej mi poszło. Oczywiście wypiąłem się dopiero na samego górze:)
Na górze susze mokre ubrania. Po godzinie czekania zjeżdżam w dół 500m zrobić zdjęcia jak się męczą :D
Po zrobieniu zdjęcia muszę znów podjechać te ostatnie jak dla mnie najgorsze 500m... Chłopaki proponują pętlę 10km, tym razem jadę, bo wiem, że może być ciekawie. Na początku kawałek zjazd drogą do SM, potem podjazd, zjazd żółtym, kawałek po dużych kamieniach, udaje mi się większość zjechać.
Kamienie znikają i pojawia się zjazd. Pod koniec tak rozgrzewam tylną obręcz, że dętka wybucha. Czekamy 3-4 minuty aż obręcz ostygnie i zabieram się za zmianę. Dętka przedziurawiona od strony obręczy, hehe.
Specjalnie się nie spieszę, bo ponoć mamy dużo czasu. Już po serwisie podjeżdżamy prawie aż na samą przełęcz czeską szosą. Marcin i Łasic odjeżdżają mi i spokojnie sam jadę. Na miejscu czeka na nas Ola. Zjeżdżamy do Špindlerůvego Mlýna terenem. Równo na 1000m n.p.m. ja z Olą jedziemy w dół, a chłopaki na około...
W mieście jemy "obiad", jem to samo co wczoraj. W Labskiej zwiedzamy fajną tamę.
Stąd generalnie jedziemy w kierunku Harrachova, ale jak to bywa z Łasicem krążąc. Z głównej drogi zjeżdżamy na przyjemny podjazd wśród drzew.
Zjazd, podjazd, zjazd, podjazd - tak to w skrócie wyglądało. Świetnie mi się jechało, w ogóle nie było chodzenia - idealnie:)
Dojeżdżamy do Labskiej boudy po drodze rozdzielając się. Ola i ja jedziemy krótszą drogą spokojnym tempem. Pod samą boudą robi się ekstra stromo, pewnie z 30%. Prawie na samym końcu ucieka mi przednie koło i muszę podprowadzić parę metrów. Z LB mamy wieeeeele kilometrów zjazdu. Swój rekord prędkości podbijam tym razem na 79kmh!!! Dojeżdżamy do Mumlavskiego wodospadu. Mimo, że jest już późno i zimno wszyscy wchodzimy z rowerami do wody:)
Z Harrachova główną drogą przez Jakuszyce do Szklarskiej Poręby. Standardowo zjeżdżamy na pizzę. W pensjonacie jesteśmy po 22.
Dzisiejszy dzień podobnie jak wczorajszy strasznie przypadł mi do gustu, w dalszym ciągu jeździło mi się świetnie, trasa świetna, towarzysze podróży świetni - czego chcieć więcej?
Przewyższenia - lekko ponad 2000m
Kategoria 100-200km, góry, ro, s10, Szklarska Poręba 2010, ze zdjęciem
5 - Hejnice, Smrk, Stóg Izerski
d a n e w y j a z d u
108.71 km
30.00 km teren
06:51 h
Pr.śr.:15.87 km/h
Pr.max:67.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Jedziemy dziś w Góry Izerskie, czyli powinno być znacznie bardziej łagodnie, powinno...
Podobnie jak wczoraj wyjeżdżamy o 10. Pogoda rana idealna - jest znacznie cieplej i słonecznie. Zaczynamy od podjazdu w stronę Zakrętu Śmierci, lecz przed nim odbijamy w lewo mocniej pod górę. Na początku asfalcik, który zmienia się w nieprzyjemne, wielkie kamienie. Cały czas pod górę. Przyjmuję na dziś inną taktykę jazdy, nie robić tylu przerw na zdjęcia, jechać swoim tempem. Po podjeździe zjazd w stronę Orle.
Już po stronie czeskiej robimy chwilę odpoczynku na drugie śniadanie.
Generalnie jedziemy w kierunku Hejnic, nie mam pojęcia jaka była trasa.
W jakiejś czeskiej boudzie druga przerwa. Dziś rezygnuję z jakichkolwiek dodatkowych pętelek, które są jak dla mnie strasznie nudne, nie ma sensu... Czekam więc na resztę dodatkowe 20 minut. Gdy przyjeżdżają wybieramy drogę ku górze, dzięki mojej dzisiejszej taktyce jedzie mi się idealnie, zero kryzysów, sama przyjemność.
Na samym szczycie mamy piękną panoramę na Hejnice - nasz dzisiejszy, pierwszy cel.
Do samych Hejnic mamy non stop zjazd, momentami bardzo stromy
Przekonujemy się o tym chwilę później, 16% - dużo i do tego po szutrze, który bardzo wydłuża hamowanie. Na zdjęciu jechałem może z 40-45kmh
Znajdujemy się pod Pod vodopádami (568m n.p.m.).
Jeszcze chwilę zjeżdżamy. W Hejnicach robimy następną przerwę na "obiad". Zjadam bułkę, twarożek i tłustą kiełbasę ala salami...
Z Hejnic jedziemy na Smrk (1124m n.p.m.), mamy do podjechania około 700-750m w pionie. Na początku przyjemny asfalcik o nachyleniu około 5%, miejscami trochę więcej. Po posiłku jedzie mi się zaskakująco świetnie, nie chcę robić przerw więc zaniechuję czekania na resztę. Z asfaltu wjeżdżamy na ścieżkę, procent trochę przybywa.
Ze ścieżki nagle wyrastają ogromne kamulce, a procent jeszcze więcej. Jadę 5-6kmh przepychając pedały. Słońce mocno praży, ale jedzie mi się lekko. Mięśnie nie bolą. Czeska kiełbasa jest cudna. Próbuję się ścigać z Łasicem, ale na niego nie ma mocnych, wyprzedza mnie przed samym szczytem.
15km podjazdu pokonane:) Satysfakcja podobnie jak na P. Karkonoskiej jest ogromna. Czekamy chwilę na Marcina i Olę, wchodzimy na wieżę z której mamy świetne widoczki.
Z Smrk zjeżdżamy, a później podjeżdżamy (chwilę podprowadzamy - kamienie i korzenie) na Stóg Izerska (1105m n.p.m.). Ze Stogu zjazd do Świeradowa. Nie chcemy jechać główną szosą więc wybieramy "płaską" ścieżkę przez las. Na początek 4km podjazdu i chwilka zjazdu. Dojeżdżamy do głównej drogi i teaz jedynie 7km do Zakrętu Śmierci.
Zjeżdżamy do Szklarskiej bezpośrednio na pizzę, a potem do pensjonatu.
Trasa dzisiejsza była mega, jechało mi się świetna, prawie w ogóle nie było chodzenia, oby więcej takich dni!
Przewyższenia - 2115m
Kategoria 100-200km, góry, ro, s10, Szklarska Poręba 2010, ze zdjęciem
4 - Studenov, Nad Kotelní jámou, Špindlerův Mlýn
d a n e w y j a z d u
86.56 km
30.00 km teren
06:20 h
Pr.śr.:13.67 km/h
Pr.max:77.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Start o 10 i znów zaczynamy od podjazdu, tym razem 6km do Jakuszyc, potem szybko w dół do Harrachova. Za miastem wspinamy się na Studenov (930m n.p.m.). Na początku stromo, ale po asfalcie.
Asfalt po paru kilometrach znika i pojawia się szuter z kamyczkami, trochę gorzej się podjeżdża, bo robi się dodatkowo coraz stromiej. Muszę "przepychać" pedały zamiast młynkować. Wiadomo co sobie myślę - "Czemu idioto kupiłeś kasetę 11-28?!". Mimo bólu łydek wjeżdżam bez wypinania z pedałów. Na górze jest zimniej więc zakładam kurtkę. Teraz krótki zjazd i znów pod górę. Kierujemy się na Labská boudę(?).
Koło boudy jest drewniany dzwon
Wchodzimy na ścieżkę z zakazem jazdy rowerami. Tam gdzie da się jechać i nie ma ludzi to wolno :) jedziemy. Podjazd jednak przerasta mnie, brakuje mi przełożeń. Podchodzimy razem z Olą, Łasic z Marcinem próbują jechać:)
Gdy robi się łagodniej też wsiadam na siodełko. Przed szczytem robimy alumex'ową fotkę...
Rower też się załapał
Chwila w dół, odwiedzamy bunkier, ale nic ciekawe oprócz smrodu i śmieci nie było
Jeszcze trochę marszu i dochodzimy (w sumie po części podjeżdżamy) do zjazdu serpentynami, stromego, szybkiego - jednym słowem - PRZEŚWIETNEGO!
Podbijam swój dotychczasowy Vmax na 77kmh. Przy hamowaniu czuję smród palonych klocków, zresztą nie pierwszy raz...
Znajdujemy się w Špindlerůvym Mlýnie. Przez miasto płynie strumyk z pięknymi kaskadami.
Jemy obiad (w moim przypadku jak to na kolarza przystało makaron z sosem ;D). Łasic chce zobaczyć wodospad od dołu, który oglądaliśmy od góry (:P) więc podjeżdżamy wzdłuż strumyka, ale jest zakaz jazdy rowerami. Chwila odpoczynku na trawienie, nie najlepiej czułem się po obfitym posiłku. To co podjechaliśmy teraz trzeba zjechać. Następny cel - przełęcz karkonowską (1200m n.p.m. - taka wysokość jest po stronie czeskiej) od strony czeskiej. Trochę podjazdu, potem krótki zjazd w terenie i znów podjazd już główną szosą.
Znacznie łatwiej niż po naszej, lepszej stronie. Na przełęczy nawet nie robimy odpoczynku i zjeżdżamy polskim asfaltowym zjazdem. Tym razem włączam przycisk bezpieczeństwa i nie przekraczam 60kmh. Nie zjeżdżamy do Przesieki, ale odbijamy na skrzyżowaniu w lewo. Na szybkim, kamienistym zjeździe (jechałem wtedy około 55kmh) łapię snejka. Robimy pitstop, spieszę się, bo owady strasznie atakują. Krążąc po okolicznych lasach docieramy do Szklarskiej Poręby.
Trasę oceniam na 4, jak dla mnie za dużo chodzenia, zjazdy fajne, parę technicznym i dużo ultraszybkich drogami. Po czterech dniach mocnej jazdy czuję się "trochę" zmęczony...
Przewyższenia - 2250m
Kategoria 50-100km, góry, ro, s10, Szklarska Poręba 2010, ze zdjęciem
3 - Świeradów Zdrój, Polana Izerska
d a n e w y j a z d u
48.10 km
5.00 km teren
02:27 h
Pr.śr.:19.63 km/h
Pr.max:61.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Pogoda od rana była nie za ciekawa. Temperatura pozostawiała wiele do życzenia, deszcz co jakiś czas popadywał, ogólnie bardzo nie przyjemnie. Po powrocie z pizzy i spaceru po Szklarskiej poszedłem spać. Obudził mnie Łasic, że się przejaśnia i jak chcę to mogę jechać. Mozolnie wstałem i zacząłem się szykować. Pare minut później już podjeżdżaliśmy do Zakrętu Śmierci. Okazało się, że wcale taki straszny nie jest, a za zakrętem prawie non stop zjazd do Świeradowa:)
Droga do Świeradowa minęła szybko i przyjemnie, ale mimo, że miałem kurtkę było mi zzzzimno.
W mieście skręcamy w stronę Stogu Izerskiego. Na podjeździe bardzo przyjemnie - ciepło się zrobiło, około 7km w górę szybko minęło.
Kawałek jedziemy trasą bikemaratonu, lecz w drugą stronę :D
Nie podjeżdżamy na stóg, jest za późno, polana (965m n.p.m.) na dziś wystarczy.
Skręcamy na Orle, szuterek jest w sumie suchy, a omijanie ogromnych kałuż sprawia nam nie lada frajdę:)
Przejeżdżamy "Samolot" i już jesteśmy na zjeździe do Szklarskiej Poręby.
Mimo zimna i wilgotnych asfaltów bardzo przyjemnie mi się dzisiaj kręciło:)
Przewyższenia - 890m.
Kategoria 25-50km, góry, ro, s10, Szklarska Poręba 2010, ze zdjęciem