IV Memoriał Bercika
d a n e w y j a z d u
84.39 km
60.00 km teren
04:26 h
Pr.śr.:19.04 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:35.0
HR max:198 ( 98%)
HR avg:183 ( 93%)
Kalorie: 2789 kcal
Rower:Accent Tormenta
Do startu w tych zawodach namawiał mnie rok temu Damian. Wtedy nie pasował mi termin i nie pojechałem. W tym roku zapisałem się na memoriał jeszcze tego samego dnia, którego zaczęły się zapisy.
Przed startem bałem się trochę o dzisiejszą moją predyspozycję, po wypadzie do Szklarskiej Poręby jeszcze nie zregenerowałem się w pełni, ale co mi szkodzi pojechać - jeśli będzie źle potraktuję te zawody rekreacyjnie... taaa, tak samo miało być w Nidzicy :D
Pobudka kwadrans przed szóstą, na rowerze siedziałem pół godziny później mknąc w stronę Kabat do metra. Do Marek dotarłem wraz z Ewą i Artkiem. Pogoda nie za fajna na maraton - za gorąco (mimo, że lubię taką pogodę dziś było wyjątkowo ciepło). Po rejestracji chwila odpoczynku od słońca w cieniu. Po powrocie ze sklepu zjeżdżają się pozostałe osoby od "nas".
O 9:50 ustawianie sektora. Ustawiam się pod koniec - to może być błąd, ale na początku ma być trochę asfaltu. Puls jak dla mnie wyjątkowo wysoki jak na czekanie na start - ponad 120.
10:00 - Start! Od samego początku mocno przesuwam się do przodu.
Trasa bardzo urozmaicona. Parę górek, dużo singli, jedna większa kałuża ze śmierdzącym błotem i jedno miejsce gdzie było prze jezdnie, lecz na trzecim kółku robiło się nie fajnie, no i dużo piachu. Przed startem jednak spodziewałem się większej jego ilości z opowieści osób, które tydzień temu robiły objazd, więc nie było strasznie.
Pierwsze okrążenie nie było dla mnie najprzyjemniejsze. Miałem jakieś głupie myśli, żeby odpuścić, szczególnie na podjazdach. Nie mogłem się rozkręcić, ale mimo to wyprzedzałem, a nie byłem wyprzedzany. Końcówka już szła lepiej. Na stadionie usłyszałem, że jestem w okolicy 35 miejsca. Zmobilizowało mnie to i goniłem jeszcze bardziej.
Drugie okrążenie minęło szybko i bez żadnego bólu. Zawodnik przede mną na asfalcie zaczął finiszować, lecz nawet nie próbowałem dotrzymać mu tempa. Na stadionie zdziwił się, że ma do przejechania jeszcze jedno kółeczko. Oczywiście finisz go tak wykończył, że już go więcej nie zobaczyłem. Miejsce chyba 34.
Na trzecim okrążeniu jakieś 2 km za stadionem miałem mały kryzysik. Piach, który "przelatywałem" na poprzednich rundkach stał się ogromnym wyzwaniem, a podjazdy katorgą. Na szczęście baton i żel (dziś już trzeci) przywróciły moje dobre samopoczucie. Ok 5km później zacząłem czuć, że chyba jest coś nie tak z moją lewą łydką... Za parę minut prawie złapał mnie skurcz - pierwszy raz na zawodach. Odpuściłem lekko i zacząłem napinać mięsień. Po 2-3minutach skurcz był tylko i wyłącznie wspomnieniem. Reszta okrążenia minęła bez przygód.
Na metę dojechałem 33, a w swojej kategorii 4. 4?! Przeanalizowałem kartkę z wynikami i coś mi nie pasowało. Trzeci zawodnik urodził się w 2010roku. Hmmm, żart czy wyprzedzają mnie noworodki? :D Z nadzieją, że raczej to raczej żart od razu zgłosiłem to do pani w biurze zawodów. Wszystko się wyjaśniło i mam 3 miejsce w M1 - drugie podium w tym roku:)
Przed rozdaniem nagród i gondolą uzupełniliśmy jeszcze stracone kalorie i minerały izotonikiem:)
Już po wszystkich udaliśmy się na makaron. Ponoć 500m od stadionu, my błądząc zrobiliśmy prawie 5000m :D Po makaronie i napojach izotonicznych do autobusu. Z autobusu do Sławka (?) na grillowane mięsko. Nie miałem siły i chęci przedzierać się przez Warszawę, więc wybrałem tym razem metro + 727.
Podsumowując maraton świetnie zorganizowany, dużo osób zabezpieczających trasę, która była bardzo dobrze oznakowana. Wiele punktów z wodą i poweradem. Makaron lepszy niż na mazovii, nagrody również...
Pulsy i kalorie tylko z wyścigu
Dystans - 51km.
Czas - 02:30:06
I - 49:07 II - 49:15 III - 51:44
Open - 33/96 (02:00:32)
M1 - 3/6 (02:16:18)
hz0% fz0% pz100%!
Kategoria 50-100km, ro, s10, zawody, ze zdjęciem