Jabłonka 2010
Dystans całkowity: | 344.95 km (w terenie 185.00 km; 53.63%) |
Czas w ruchu: | 15:27 |
Średnia prędkość: | 22.33 km/h |
Maksymalna prędkość: | 52.50 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 195 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 177 (88 %) |
Suma kalorii: | 10975 kcal |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 86.24 km i 3h 51m |
Więcej statystyk |
Majówka 2010 - dzień 4
d a n e w y j a z d u
90.53 km
31.00 km teren
04:08 h
Pr.śr.:21.90 km/h
Pr.max:40.00 km/h
Temperatura:
HR max:170 ( 84%)
HR avg:136 ( 67%)
Kalorie: 2988 kcal
Rower:Accent Tormenta
O moim stanie zdrowia nie będę już wspominał, bo było jeszcze gorzej, doszedł kaszel... Rano leniwie zebrałem się z łóżka. Za oknem było nieciekawie, zimno, oj bardzo zimno. Były jakieś pomysły o szybszej i wolniejszej grupie, ja oczywiście wolałem tą drugą, ale około 11 razem (oprócz Pszczoły, Ewy i Artka) pojechaliśmy. Pierwsze kilometry po asfalcie pod wiatr były bardzo zimne i nieprzyjemne. Jednak po schowaniu się w lesie zrobiło się cieplej i nie było najgorzej. Mieliśmy jechać do Młyna (rezerwat Łyna) w którym byliśmy wczoraj zahaczając o zjazd. Tym razem Adrian chciał zjechać, niestety pod koniec podpierając się stanął na deskę z zardzewiałym gwoździem wbijając sobie go w stopę. Wszyscy wróciliśmy do kwatery, Adrian z Agni i Samolotem pojechali do szpitala. My już z Ewą, Pszczołą i Artkiem pojechaliśmy jeszcze raz w kierunku Młyna zahaczając o ten sam zjazd, lecz tym razem nikt nie zjeżdżał. Jechaliśmy zupełnie inną drogą. Po objechaniu jeziorka odłączyli się od nas Ewa i Artek, a my szybko w stronę Łyny. Miałem spore problemy, żeby utrzymać się za grupą, przeziębienie nieźle dało mi się we znaki. W rezerwacie zaliczyliśmy parę podjazdów, zjazdów, pofociliśmy. Nie było więcej czasu, bo musieliśmy jeszcze zdążyć na pociąg, który był o 18. Do Jabłonki dojechaliśmy sprawnie, zostało trochę czasu, więc tradycyjnie Łasic chciał dokręcić, a z nim Ola, ja tym razem podziękowałem. Po spakowaniu się z Ewą i Artkiem pojechaliśmy do Nidzicy na pizzę, po chwili dołączyła do nas reszta. W pociągu luzik, o pewnym buraku z Ochrony Kolei nie będę wspominał... W Warszawie okazało się, że jest cieplutko, do domu dojechałem rowerem, około 22:30.
Podsumowując, tegoroczna majówka była bardzo, bardzo udana, oby jak najwięcej takich wypadów, z tak świetną ekipą nie było kiedy się nudzić:)
hz60% fz30% pz5%
Kategoria s10, 50-100km, Jabłonka 2010, ro, ze zdjęciem
Majówka 2010 - dzień 3
d a n e w y j a z d u
87.91 km
58.00 km teren
04:15 h
Pr.śr.:20.68 km/h
Pr.max:52.50 km/h
Temperatura:
HR max:182 ( 90%)
HR avg:144 ( 71%)
Kalorie: 3410 kcal
Rower:Accent Tormenta
Wczoraj wieczorem przyjeżdża do nas jeszcze Darek, z którym będziemy śmigać po okolicznych lasach do wtorku:)
Po wczorajszym maratonie nie miałem strasznych chęci na mocniejsze kręcenie. Dodatkowo przeziębienie nasiliło się i zaczęło mnie boleć gardło. Ostatecznie wszyscy zebraliśmy się przed 12 i ruszyliśmy. Po kilku kilometrach w lesie rozdzieliliśmy się jednak na dwie grupy. Wraz z Pszczołą, Olą, Marcinem i Łasicą stwierdziliśmy, że wczorajsza trasa maratonu była tak świetna, że wypadało by góreczki zaliczyć jeszcze raz, czyli przejechać pętlę giga raz jeszcze. Jednak pierwszym naszym celem był rezerwat Łyn z bardzo urozmaiconym pomarańczowym szlakiem. Przekonaliśmy się, że wcale nie trzeba jechać w góry, żeby powprowadzać rowery pod górę. Zadowoleni szlak przejechaliśmy raz jeszcze. Następnie skierowaliśmy się na Nidzicę, gdzie zjedliśmy pizzę i makaron. Pszczoła niestety gorzej się poczuł i wrócił do Jabłonki, a my w stronę trasy maratonu. Co tu dużo mówić, dojazd szybki i pagórkowaty. Naszą pętle zaczęliśmy od rozjazdu mega i giga (jechaliśmy odwrotnie). Ze znalezieniem trasy nie mieliśmy większego problemu, ścieżki rozjechane przez pięciuset ośmiuset nie trudno zgubić. Podczas podjeżdżania pod premię górską zaczęło kropić. Na górze byłem zachwycony widokiem na okolicę, wczoraj tego nie zauważyłem :D Po zjeździe lunęło, a my z każdą minutą byliśmy coraz bardziej mokrzy. Po 10km i przemoknięciu w 100% zrezygnowaliśmy z drugiej górki, wszystkim oprócz Łasicy (:)) było bardzo zimno. Podczas rozważania w którym kierunku jest Jabłonka Marcin mówi, że mamy już zaliczone 600m w górę, a do Jabłonki było jeszcze parę podjazdów. Droga minęła szybko i cieplej (przestało padać), bo pożyczyłem od Marcina wiatrówkę.
Łasica spragniony setek pojechał dokręcić asfaltem te parę km, maniak :D
hz38% fz43% pz16%
Kategoria s10, 50-100km, ro, ze zdjęciem, Jabłonka 2010
Majówka 2010 - dzień 2
d a n e w y j a z d u
102.60 km
62.00 km teren
04:14 h
Pr.śr.:24.24 km/h
Pr.max:50.00 km/h
Temperatura:
HR max:195 ( 97%)
HR avg:177 ( 88%)
Kalorie: 2801 kcal
Rower:Accent Tormenta
Rano jest cieplej niż wczoraj, spokojnie można jechać na krótko. Moje smopoczucie średnie, bo niestety, ale wczoraj trochę się przeziębiłem. Przed wyjazdem jeszcze szybkie czyszczenie napędu po wczorajszej jeździe, założenie numerka i chipa. Wyjeżdżamy o 9:45 rowerami w składzie: ja, Ewa, Artek, Łasic. Spokojnym tempem docieramy do Nidzicy. Okazuje się, że Artek przed startem łapie gumę, ale zdążył wymienić dętkę. Tym razem startuję z 3 sektora, mój cel na dzisiaj - utrzymać sektor. Start szybki, za szybki, ale się jakoś trzymam. Próbuję jechać za Artkiem, ale ucieka mi. Po wjeździe do lasu wyprzedzam kogoś co jakiś czas. Trasa świetna, szybka, najlepsza na jakiej jechałem. Po kilku km doganiam i wyprzedzam Adriana, a potem Olę. Pierwszy bufet po około 1h jazdy, łapie Powerade i dalej ogień. Pierwsza góreczka robi na mnie nie małe wrażenie, ale jakoś lekko mi się pod nią podjeżdża. Gorzej na zjeździe, w zakrętach uciekają mi poprzedzający mnie zawodnicy. Po zjeździe odcina mnie totalnie, jadę swoim spokojnym tempem. Jestem ciekaw kiedy wyprzedzi mnie Tomek, który mija mnie mówiąc "Siema" przed górską premią. Nie wiem dokładnie na którym to było kilometrze, ale za mną przebiega sarna, która chwilę później wbiega centralnie w goniącą mnie grupę. Nieszczęśnik na mecie miał chyba wstrząs mózgu i zwichnięcie kręgosłupa (?). Po 45km odzyskuję siły i doganiam jednego kolesia z którym jadę aż 10km. Puls mam strasznie niski, bo w granicy 170-175, a zmęczenie spore. Na ostatnich kilometrach wyprzedzam, gonię, wyprzedzam... Na metę wpadam z innym zawodnikiem, który pewnie i tak mnie wyprzedził, bo startował z niższego sektora, ale kreskę przekraczam pierwszy.
Spotykam już parę osób, Marcin pojechał świetnie, miał tylko około 7minut straty to pierwszego. Artka już nie było, bo robił zdjęcia przed metę, ale miał jakieś 7 minut przewagi nade mną. Chwilę po mnie przyjeżdża Ola, Mhop, Adrian i Ewa. Jeśli chodzi o wynik to wcale nie najgorzej, bo procentowo miałem 81,6% w open i 91,2% w MJ, ale wg. mnie gdybym był w lepszej kondycji mógłbym parę minut urwać. 3 sektor na szczęście utrzymałem, jeśli chodzi o naszą małą rywalizację z Tomkiem, w Otwocku tym razem ja zrewanżuję się :D Z jazdy nie jestem w ogóle zadowolony:(
Czekając na tombolę dojeżdża jeszcze Łasic, który pojechał na giga i zdobył najwięcej punktów dla drużyny. W tomboli Adrian wygrywa ramę Giant XTC2, szczęściarz...
Po maratonie jedziemy do restauracji na obiad, a później szybko uciekamy do pensjonatu, bo robi się strasznie zimno.
Wszelkie dane z pulsaka podaję tylko z maratonu.
Czas - 02:39:00
Open - 145/507 (02:09:41)
M1 - 6/19 (02:25:05)
hz0% fz2% pz98%
Kategoria s10, 100-200km, Jabłonka 2010, zawody, ro, ze zdjęciem
Majówka 2010 - dzień 1
d a n e w y j a z d u
63.91 km
34.00 km teren
02:50 h
Pr.śr.:22.56 km/h
Pr.max:44.00 km/h
Temperatura:
HR max:188 ( 93%)
HR avg:146 ( 72%)
Kalorie: 1776 kcal
Rower:Accent Tormenta
Na wyjazd na majówkę do Jabłonki nieopodal Nidzicy (20km) zdecydowałem się trochę późno, bo kilka dni przed wyjazdem. Na szczęście były jeszcze wolne pokoje.
Podróż pociągiem minęła szybko i przyjemnie, bo w świetnym towarzystwie Ewy, Artka i Łasicy. W Nidzicy okazuje się, że tym samym pociągiem jechał Student, ale w innym wagonie. Z Nidzicy do Jabłonki jedziemy obładowani ciężkimi plecakami na rowerach. Okoliczne tereny od samego początku bardzo mi się spodobały, góreczki podobne jak na Kaszubach:) Pogoda nie zachęcała do jazdy, bo było trochę zimno, pochmurnie, ale na szczęście nie padało. Na miejscu czeka już na nas Pszczoła, później dojeżdżają: Samolot, Ola, Marcin, Radek z żoną i Adrian z Agni. Po południu jedziemy okrążyć okoliczne jeziorko. Łasic zapodał tradycyjnie mocne tempo. Okoliczne lasy są świetne, ciągle jakieś podjazdy, zjazdy, my raczej wybieramy te szybsze trasy, ale nieraz wjeżdżamy na mniej ubite ścieżki. Na niebieskim szlaku zauważamy bardzo hardcorowy zjazd, podpuszczamy lekko Maćka, który ostatecznie zdecydował się zjechać, udało mu się. W drodze powrotnej zahaczamy o bar, a potem szybko do pensjonatu.
Opis bardzo ubogi, ale ponoć jedno zdjęcie jest warte tysiąc słów;)
Po tym dniu wiedziałem już, że jutrzejszy maraton nie pójdzie mi najlepiej, za długo i za szybko dzisiaj było.
hz39% fz36% pz23%
Kategoria s10, 50-100km, ro, ze zdjęciem, Jabłonka 2010