Czerwiec, 2010
Dystans całkowity: | 1380.24 km (w terenie 275.00 km; 19.92%) |
Czas w ruchu: | 53:38 |
Średnia prędkość: | 23.50 km/h |
Maksymalna prędkość: | 71.00 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 198 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 171 (85 %) |
Suma kalorii: | 32641 kcal |
Liczba aktywności: | 19 |
Średnio na aktywność: | 72.64 km i 3h 21m |
Więcej statystyk |
Chojnowski PK
d a n e w y j a z d u
48.95 km
37.00 km teren
02:16 h
Pr.śr.:21.60 km/h
Pr.max:46.50 km/h
Temperatura:29.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: 1700 kcal
Rower:Accent Tormenta
Podczas powrotu ze szkoły pogoda była upalna, taka jaką uwielbiam:) Termometr w cieniu przed 15 wskazywał 34*C:) Planowałem wypad na Zegrze, ale nie mogłem się zebrać w sobie i dopiero wieczorem wyskoczyłem na rower. Gdzie by tu pojechać? Zdecydowałem się na Chojnowski PK. Nie miałem pomysłu na trasę więc "męczyłem" moje kółka. Na czwartym woda wyparowała z bukłaka więc skoczyłem do Zalesia, gdzie były otwarte tylko dwa sklepy w całym mieście. Po postoju nie chciało mi się już jeździć i wróciłem przez g. Szymona do domu.
Kategoria ro, 25-50km, s10, samotnie
szkoła
d a n e w y j a z d u
55.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Szkolniak
Kategoria s10, 50-100km, samotnie, szkoła, tornado:)
upał
d a n e w y j a z d u
66.47 km
0.00 km teren
02:58 h
Pr.śr.:22.41 km/h
Pr.max:48.50 km/h
Temperatura:30.0
HR max:149 ( 74%)
HR avg:112 ( 55%)
Kalorie: 1397 kcal
Rower:Accent Tormenta
Po powrocie z długiego weekend zmęczenie z 4 dni jazdy (w tym trzech mocnych) skumulowało się, mięśnie zaczęły mnie boleć, a ja czułem się zmęczony. W związku z tym podczas tego tygodnia odpuszczam sobie i jeżdżę spokojnie. Nie chciało mi się zmieniać opon na terenowe więc dziś raz jeszcze do znudzenia szosa. Pogoda od rana bardzo letnia, gorąco, słonecznie - świetnie. Pojechałem do Góry Kalwarii przy okazji trochę świadomie błądząc:) Tętno momentami miałem ekstremalnie niskie, 95-105;D Mówią, że fala jest niższa niż ta w maju, ale wg. mnie jest bardzo podobnie. Jak by mało było z tą Wisłą, to dodatkowo po ostatnich ulewach pola są w wielu miejscach pozalewane. Przed Sierzchowem zrobiłem sobie mały przystanek na uzupełnienie kalorii, bo zapomniałem czegokolwiek do jedzenia.
Kategoria sliki, samotnie, 50-100km, s10
Bełchatów, Łódź, Warszawa czyli powrót/5000km!
d a n e w y j a z d u
128.74 km
0.00 km teren
04:28 h
Pr.śr.:28.82 km/h
Pr.max:55.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max:184 ( 91%)
HR avg:134 ( 66%)
Kalorie: 3213 kcal
Rower:Accent Tormenta
Rano pogoda podobnie jak wczoraj świetna. Po przebudzeniu się czułem zmęczenie ostatnimi intensywnymi dniami, lecz nie zmartwiłem się tym, przecież odpocznę sobie jak wrócę do domu:) Niechętnie wyruszam w drogę powrotną o 12:20. Od samego początku czuję wiatr z południa, dla mnie to dobra informacja prawie całą trasę będę miał szybko i sielankowo. Drogę do przecięcia drogi nr8 wybrałem taką samą jak wczoraj - tak mi się spodobała, że postanowiłem powtórzyć ten fragment. Chcę jakoś ominąć traumatyczny odcinek po przecięciu głównej trasy i skręcam na Magdalenów, na mapie nie mam takiej miejscowości, ale ryzykuję. Droga niestety zakręca w stronę wcześniej wspomnianej trasy nr8 i tym sposobem nadrabiam jakieś 6km. W Klukach wjeżdżam na ósemkę i kieruję się w stronę Bełchatowa, samochodów nie za dużo, wyprzedza mnie konwój straży pożarnej na sygnale. Wiaterek niestety teraz wieje mi prosto w twarz, ale jakoś jadę :D W Bełchatowie według drogowskazów kieruję się na Pabianice. Droga trochę gorszej jakości niż te którymi jeździłem wczoraj i samochodów jakby więcej, ale nie jest najgorzej, co chwila krótkie podjazdy i zjazdy wynagradzają wszystko. Prawie cały czas mam wiatr z boku więc nie jest najgorzej. Po 80km robię sobie pierwszą przerwę na bułkę, po niespełna 5 minutach ruszam dalej, nie ma sensu chłodzić mięśni. Od tego momentu jedzie mi się lżej i szybciej, pod górki mocno cisnę, a z nich jeszcze bardziej, nierzadko jadę ponad 40kmh, w Dłutowie na ograniczeniu prędkości 40kmh jadę 46 i z taką prędkością mijam fotoradar, czekam z niecierpliwością na zdjęcie:) W Pabianicach skręcam na Łódź. W Łodzi trochę sobie pobłądziłem, prawie wywaliłem się na szynach, które w wielu miejscach nie są w najlepszym stanie. Na stację "Łódź Fabryczna" dojeżdżam godzinę wcześniej niż planowałem więc pakuję się we wcześniejszy pociąg. Podróż mija szybko i bezproblemowo, nawet był luzik. W Warszawie wysiadam na Zachodniej i pędzę czym prędzej do domu, od Poleczek do Mysiadła jadę za autobusem 739, ostatnio często tak jeżdżę, mimo paru przystanków jestem szybciej w domu o parenaśnie minut...
Długi weekend czerwcowy zaliczam do bardzo udanych, wykręciłem 526km, pobiłem mój rekord dystansu całodniowego, poznałem wiele nowych okolic, a co najważniejsze nowe, nieznane drogi, krajobrazy dały mi wiele frajdy z jazdy. Na pewno jeszcze tam zawitam nie raz...
Ten tydzień planuję potraktować regeneracyjnie, mam nadzieje, że nie zabraknie spokojniej jazdy w terenie, za którym się strasznie stęskniłem.
Przy okazji, przekroczyłem już 5000km, rok temu udało mi się to 13 wrześnie, czyli mam ponad 3 miesiące przewagi, nieźle:)!
hz64% fz28% pz4%
Kategoria s10, 100-200km, samotnie, sliki, ze zdjęciem, Pajęczno
Zelów, Warta - dłuższa pętla
d a n e w y j a z d u
121.64 km
0.00 km teren
04:25 h
Pr.śr.:27.54 km/h
Pr.max:46.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max:185 ( 92%)
HR avg:143 ( 71%)
Kalorie: 3470 kcal
Rower:Accent Tormenta
Po 8ej obudziło mnie mocno świecące słońce. Już wiedziałem doskonale co będę dziś robić:) Po śniadaniu i mozolnym zebraniu się ruszyłem bez żadnego pomysłu na trasę. Najpierw w stronę Żąśni, z Żąśni na trasę w kierunku Łasku. Po wjechaniu na nią poczułem wiatr w plecy, oj niedobrze, dużo będzie pod wiatr. Droga jak pisałem wczoraj świetna, co prawda pobocze znikło parę kilometrów przez Szczercowem, ale samochodów było tak mało, że w ogóle sie tym nie przejąłem. Podczas przecinania krajowej ósemki wpadłem na pomysł pojechania do Zelowa. Droga za 8ką w remoncie, około 7km jechałem po warstwie "podasfaltowej", co czułem - tego się nie da opisać, straszne. Do Zelowa dotarłem sprawnie, nawet bez błądzenia wydostałem się z miasta. Od tego momentu zaczęła się zabawa z wiatrem, raz boczny, raz prosto wmorde. Takich mocnych 15km dało mi trochę w kość, więc w Zalesiu zatrzymałem się w sklepie na ciasteczkowolodowy posiłem i chwilę odpoczynku. Po 20 minutach ruszyłem dalej, droga do Rogóźna strasznie mi się dłużyła, myślałem, że będzie tam mniej kilometrów. Po wjeździe na drogę nr481 zdziwił mnie brak samochodów, co jest - nikt w tych okolicach nie jeździ samochodami?! W Widawie trochę pobłądziłem, na szczęście tylko "trochę". Aż do Rychłocic miałem z wiatrem, nie wiem jakim cudem, na drodze zaskoczyły mnie trzy przyjemne i długie góreczki:) W Rychłocicach przed Wartą odbijam w lewo na Osjaków i mam znów pod wiatr, mocniejszy wiatr:/ W Osjakowie skręcam na Siemkowice, ale międzyczasie robię drugą przerwę na lody w Radoszewicach. Od Siemkowic prawie cały czas w górę. Ostatnie 40km niezłym tempem po wiatr poczułem w mięśniach. Przy okazji nieźle się spaliłem, skóra czerwona jak u raka.
hz46% fz33% pz19%
Kategoria s10, 100-200km, Pajęczno, samotnie, sliki, ze zdjęciem
pętla po okolicy
d a n e w y j a z d u
47.08 km
0.00 km teren
01:52 h
Pr.śr.:25.22 km/h
Pr.max:39.50 km/h
Temperatura:24.0
HR max:158 ( 78%)
HR avg:120 ( 59%)
Kalorie: 1101 kcal
Rower:Accent Tormenta
Po wczorajszej dwusetce dziś rano czułem się wyjątkowo dobrze, nawet tyłek nie protestował:) Po smacznym obiadku w słonecznej aurze ruszyłem przed siebie. Na początek planowałem z 30km. Droga do Siemkowa świetna, prawie cały czas przez las.
W Siemkowie skręciłem na Rzęśnię. Tu skończyła się droga wśród drzew i poczułem wiatr, a raczej wichurę. Miało być spokojnie to spokojnie, redukuję bieg i jadę dalej. Przed Chorzewem zatrzymuje mnie pociąg...
...a on tak jedzie...
...jedzie...
...jedzie...
...jedzie...
...jedzie...
...i w końcu przejechał! Po paruset sekundowym przystanku jadę dalej, w Chorzewie kieruję się na Kiełczygłów-Okupniki.
W K-O skręcam na Rząśnię, wokół świetne widoki, niebo niebieskie, parę niegroźnych chmurek na nim, trawa zieloniutka, temperatura bardzo przyjemna, nogi nie bolą - czego chcieć więcej?
W takim błogim stanie dojeżdżam do drogi nr 483, która jest prześwietna, szerokie pobocze, nawierzchnia pierwszej klasy, a samochodów brak:)
W oddali widzę "fabrykę chmur", którą sfotografowałem wczoraj, ale dziś były lepsze warunki świetlne. Mam nadzieję, że uda mi się ją odwiedzić z bliska.
Nieopodal stoi chyba dźwig do transportu węgla, bądź piasku (?)
Niestety po paru km nawierzchnia się psuje, a pobocze gdzieś znikło. Zjeżdżam więc z niej w stronę Pajęczna, droga wygląda jak załatany ser szwajcarski, łata na łacie. Chciałem zrobić zdjęcie, ale nie miałem co podłożyć pod pedał więc użyłem...
...mojej nokii
Akurat zatrzymałem się na takim odcinku gdzie droga była "w miarę" ok.
W Siedelcu zatrzymałem się na loda, a potem szybko, ale spokojnie do domu. Okazało się, że przejechałem aż 47km, ale żal było nie pojeździć. Oby jak najwięcej takich dni:)
hz74% fz5% pz0%
Kategoria s10, 25-50km, samotnie, sliki, ze zdjęciem, Pajęczno
Piaseczno - Pajęczno
d a n e w y j a z d u
228.67 km
0.00 km teren
08:28 h
Pr.śr.:27.01 km/h
Pr.max:46.50 km/h
Temperatura:20.0
HR max:184 ( 91%)
HR avg:145 ( 72%)
Kalorie: 6814 kcal
Rower:Accent Tormenta
Wstaję z samego rana o 4:45, a wyjeżdżam o 5:30. Temperatura rano znośna (16*C), bezwietrznie, a w dodatku na ulicach puściutko. Mam obawy czy czasem nie będzie padać, ale jak się okaże nawet kropla nie spadnie z nieba. Pierwsze 15km jedzie mi się świetnie, niestety po tych 15km jedzie mi się coraz ciężej, nie wiem czemu. Okazuje się, że zaczyna wiać wiatr z idealnie w twarz:/ Do Grójca docieram bezproblemowo i szybko, na odcinku 35km wyprzedziło mnie jedynie około 5-7 samochodów. W Grójcu trochę błądzę, ale po paru minutach jestem na odpowiedniej drodze. Nawierzchnia niestety trochę się popsuła i nie jest tak wesoło, wiatr - przednioboczny, ale jedzie mi się w miarę dobrze. Gdy wjeżdżam na drogę nr 725 do Rawy Mazowieckiej zaskakuje mnie jakość nawierzchni (pozytywnie) i ciągły brak samochodów. Do Białej Rawskiej docieram bez problemów, nawet nie robię postojów, od razu kieruje się tą samą drogą na Rawę. Niestety za BR jakieś remonty dróg i ruch wahadłowy, ale światła były słabo synchronizowane to olewałem je, i tak nie było aut. W Rawie Mazowieckiej, po 85km ciągłej jazdy przeważnie pod wiatr robie sobie krótki postój na uzupełnienie płynów i znalezienie się na mapie. Z Rawy Mazowieckiej kieruje się na Piotrków. Drogi też w miarę dobre, do Wolbórza docieram sprawnie, z krótką przerwą na bułkę. Za Wolbórzem coś mi się z mapą nie zgadza, bo nie ma dwóch dróg na niej, które są w rzeczywistości, ale jadę na czuja. Okazuje się, że pojechałem dobrze, ale droga, która jest na mapie jako utwardzona w rzeczywistości jest…żwirowa. Decyduje się na dodatkowe 7-10km omijając teren. Przed Piotrkowem łapie mnie pierwszy kryzys, na liczniku mam 185km, a od rana nic nie zjadłem oprócz 4 batonów i małej bułki. Myślę sobie „w mieście się podreperuję”, ale wszystko pozamykane, więc po krótkiej przerwie na przystanku autobusowym ruszam w drogę. Po wyjeździe z Piotrkowa Trybunalskiego mam wiatr w plecy!!! Dawno nie miałem takiego luksusu, niestety tylko przez 20km. Od Kleszczowa (przez całe miasto jest asfaltowa ścieżka rowerowa) znów wiatr w pysk i męczarnia. Chyba nie wspominałem, ale od Rawy zaczęły się poważniejsze góreczki, a w połączeniu z wiatrem w twarz tworzy to niezły miks. Gdy ujrzałem tablicę Pajęczno po 227km byłem bardzo, bardzo szczęśliwy. Do domu dotarłem skonany, ale satysfakcja z przejechania takiej ilości km jest wielka : )
Po wrzuceniu trasy na bikemap.net okazało się, że łączna liczba przewyższeń na trasie to 590m, sporo jak dla mnie. Wiatr nie sprzyjał mi na około 160km. Gdybym zjadł jakiś obiad pewnie by było lepiej, ale dziś Boże Ciało więc wszędzie całowałem tylko klamki. Z jazdy jestem zadowolony, nie dałem się wiatrowi i górkom : ) Na całej trasie zjadłem: 7 batoników musli i 1 bułkę czyli zdecydowanie za mało. Miałem trzy dłuższe przerwy, czas wszystkich łącznie to około 1h. Za to izotonik własnej roboty (fruktoza, sól, sok z cytryny) dawał mi niezłego kopa.
Podsumowując – szosa jest nudna…
hz34% fz53% pz12%
Kategoria s10, 200-300km, samotnie, sliki, ze zdjęciem, Pajęczno
szkoła
d a n e w y j a z d u
30.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Szkolniak
Kategoria s10, 25-50km, samotnie, szkoła, tornado:)
nowe napendo
d a n e w y j a z d u
44.26 km
0.00 km teren
01:39 h
Pr.śr.:26.82 km/h
Pr.max:38.50 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: 1000 kcal
Rower:Accent Tormenta
Wczoraj założyłem nowy napęd, czyli kasetę SLX 11-28, łańcuch LX, tarcze LX 44+32, kółeczka przerzutki. Wszystko śmiga jak należy, cichutko, bez żadnych problemów. Na starym napędzie (kaseta deore+łańcuchy LX, system "dwójkowy") przejechałem około 9345km, czyli duużo, a można było jeszcze trochę na kasecie, tarczach i łańcuchach pojeździć, ale łożyska w kółkach rozwaliły się i przerzutka trochę głupiała:/
Co do trasy, pojechałem w stronę Łosia, a powrót już moimi drogami. Tempo jazdy średnie, a wiatr mocny.
2694km
Kategoria s10, 25-50km, samotnie, sliki, ze zdjęciem, coś nowego