morze
Dystans całkowity: | 892.64 km (w terenie 45.00 km; 5.04%) |
Czas w ruchu: | 37:18 |
Średnia prędkość: | 23.93 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.00 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 186 (93 %) |
Maks. tętno średnie: | 153 (77 %) |
Suma kalorii: | 16873 kcal |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 127.52 km i 5h 19m |
Więcej statystyk |
3 - Wietrzny powrót
d a n e w y j a z d u
152.40 km
0.00 km teren
05:32 h
Pr.śr.:27.54 km/h
Pr.max:55.50 km/h
Temperatura:
HR max:181 ( 91%)
HR avg:145 ( 73%)
Kalorie: 4428 kcal
Rower:Accent Tormenta
Przez prześwietne kaszubskie górki:) Spora część pod wiatr. Żeby nie było, że narzekam kawałek miałem z wiatrem - spokojnie pędziłem gruubo ponad 40kmh:)
dokładniejszy opis po powrocie
hz33% fz44% pz22%
Kategoria 100-200km, Karwia 2010, morze, s10, samotnie, sliki
2 - Przylądek Rozewie
d a n e w y j a z d u
18.00 km
0.00 km teren
01:00 h
Pr.śr.:18.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
W ramach rozjazdu, w Jastrzębiej Górze rozpadało się na dobre.
Tempo spokojne jak to podczas rozjazdu
Kategoria 0-25km, Karwia 2010, morze, s10, sliki
1 - "Tak mi się dobrze jedzie, że dojechałbym na Hel"
d a n e w y j a z d u
307.58 km
5.00 km teren
13:38 h
Pr.śr.:22.56 km/h
Pr.max:57.50 km/h
Temperatura:
HR max:186 ( 93%)
HR avg:118 ( 59%)
Kalorie: 7230 kcal
Rower:Accent Tormenta
Ww Karwi oprócz bólu tyłka i dłoni oraz bardzo słabej senności (biorąc pod uwagę, że byłem już 23h na nogach) nie czułem żadnego zmęczenia wynikającego z tak długiej jazdy:/
Dokładniejszy opis wraz ze zdjęciami po powrocie
Trzeba to powtórzyć, bo moim zdaniem można wyrobić się w 11h, ktoś chętny?:)
Kategoria >300, Karwia 2010, s10, sliki, morze
Na plażę
d a n e w y j a z d u
177.12 km
2.00 km teren
06:12 h
Pr.śr.:28.57 km/h
Pr.max:52.00 km/h
Temperatura:
HR max:186 ( 93%)
HR avg:153 ( 77%)
Kalorie: 5215 kcal
Rower:Accent Tormenta
A na plaży byłem niecałe 15minut:)
hz9% fz60% pz31%
Kategoria 100-200km, morze, s10, samotnie, sliki, Sztum
2 Sopot - maraton + wyjazd
d a n e w y j a z d u
54.33 km
33.00 km teren
02:39 h
Pr.śr.:20.50 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
W nocy za długo nie pospałem, ale rano czułem się wypoczęty. Co z tego jak i tak nie miałem ani kasku, ani numerka startowego. Plan miałem taki, aby choćby przejechać trasę mini spokojnym tempem nie ścigając się z nikim. Po wczorajszej jeździe wiedziałem, że nikt na maratonie nie będzie się nudzić. Przed startem zawodników pojechałem jeszcze do serwisu, aby skontrowali mi tylne koło bo porobiły się małe luzy, wszystko za free mimo, że nie startowałem w zawodach, dzięki:) Atmosfera w miasteczku bardzo przyjemna. Po wystartowaniu wszystkich zawodników (trzy dystanse) poczekałem jakieś 3-4minuty, pogadałem z gościem w stoisku i spokojnie ruszyłem. Ku mojemu zdziwieniu zawodników z dystansu mini dogoniłem już po około 2km na podjeździe pod wczoraj wspomnianą górkę ze stokiem narciarskim. Wszyscy szli, a ja wolniutko jadąc bez problemu ich wyprzedzałem. W tym momencie obudził się mój duch walki i zacząłem wszystkich pokolei wyprzedzać, wyprzedzać i wyprzedzać aż do końca trasy. Jak się spodziewałem do końca maraton był poprowadzony prześwietnie, nie było żadnego płaskiego odcinka. Wszystko zjechałem i podjechałem (za wyjątkiem końcówki jednego podjazdu, ale nie było jak wyminąć spacerowiczów z rowerami). Na serpentynach zjazdowych nawet nieźle kładłem rower i osiągałem niezłe prędkości, trochę mnie to zdziwiło, bo w Nidzicy miałem spore opory z tymi ostrymi zakrętami na zjazdach. Za drugim bufetem (w przeciwieństwie do innych zawodników nie zatrzymywałem się) spojrzałem na licznik i się zdziwiłem, bo wskazywał już 25km, myślałem, że trasa mini będzie miała jedynie 22. Okazało się, że 33, bardzo się ucieszyłem, im więcej tym lepiej. Myślałem o zjeździe na medio (42km), ale ktoś powiedział, że to jest tylko druga pętla, więc odpuściłem, nie ma sensu jechać drugi raz tego samego. Ostatni kilometr to zjazd, szybki i jak dla mnie zdradliwy. Tak jak wczoraj nie wyrabiam się w jednym zakręcie i wypadam z ścieżki, ale na szczęście wyhamowuje i nie lecę na dół, a pani fotograf w porę ucieka na bok. Na mecie wyprzedzam jeszcze jednego zawodnika. Jego czas to 1.37, ja odejmuję sobie jakieś 3-4 minuty, czyli mam 1.33 co daje mi około 75-80 miejsce na 408. Gdyby mnie nie hamowali poprzedzający mnie zawodnicy było by znacznie lepiej, ale i tak nie jest źle.
Podsumowując
trasa maratonu - najlepsza jaką kiedykolwiek jechałem
organizacja - niezła, oznakowanie - ok, miasteczko - też ok
bufety i posiłek regeneracyjny - nie wiem bo nie skorzystałem
pogoda - świetna
Po maratonie jedziemy na pizzę, następnie na pole namiotowe, szybkie pakowanie i trzeba jechać. Mam chwilę do odjazdu pociągu więc udaję się na chwilkę na plażę. Podróż mija szybko i przyjemnie, z Malborka do Sztumu już jadę rowerem...
Kategoria 50-100km, ro, s10, morze, ze zdjęciem
1 Sopot - zwiedzanie Trójmiasta
d a n e w y j a z d u
68.33 km
5.00 km teren
03:20 h
Pr.śr.:20.50 km/h
Pr.max:61.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Po maratonie w Lublinie planowalem parę dni regeneracji, następne tygodnie zapowiadają się mocne i ciekawe. Z trzech dni wyszło aż pięć, ale wpłynęło na to wiele czynników. W sumie to te pięć dni to był jeden wielki trening wytrzymałościowy z tym, że bez żadnego sportu:)
Pociąg do Sopotu z jedną przesiadką w Warszawie miałem bardzo wcześnie, bo o 5.50, dodatkowo wieczorem się nie spakowałem. Po krótkich wyliczeniach wyszło mi na to, że najlepiej będzie w ogóle się nie kłaść spać, bo potem nie wstanę, a dwie godziny snu w tą czy tamtą... Temperatura rano przyjemna, podróż minęła również przyjemnie, w Sopocie byłem dopiero po 13. Na dworcu czekał już na mnie Pszczoła. Pojechaliśmy na pole namiotowe zostawić moje rzeczy, szybko ogarnąłem się i w drogę, najpierw coś zjeść. Potem zaliczyliśmy ścieżkę rowerową przy samym morzu na której panuje straszny ruch...rowerów i rolkarzy. W drodze powrotnej zaczepił mnie Brytyjczyk, który nie wiedział jak dojechać do Sopotu, jechaliśmy tam więc zaproponowałem mu jazdę za nami. Parę razy mocno przyciskałem, ale trzymał się dzielnie. W Sopocie chciał mi zapłacić za pomoc, ale grzecznie odmówiłem. Na wcześniej wspomnianej ścieżce urządziłem sobie mały rajd:) Potem skoczyliśmy odpocząć na plażę gdzie przesiedzieliśmy aż półtorej godziny. Mozolnie i niechętnie musieliśmy się zbierać, bo robiło się późno. Obraliśmy kierunek na biuro zawodów skandii, Pszczoła wszystko załatwił, ja niestety nie, bo zapomniałem kasku, więc z jutrzejszego maratonu nic raczej nie wyjdzie. Cały dzień miałem ochotę pojeździć po okolicznych lasach, czyli śmignęliśmy na objazd kawałka trasy jutrzejszego maratonu. Na (chyba) najwyższą górkę ze stokiem narciarskim podjechałem dwa razy. Nie no, lasy są świetnie, zjazdy, podjazdy, kręte odcinki, dla mnie to jest po prostu bajka. Z lasu szybko zjechaliśmy na pole namiotowe i to był koniec jazdy na dziś, ale nie koniec atrakcji:D
Kategoria 50-100km, ro, s10, morze
Czwarty dzień - Wypad nad morze
d a n e w y j a z d u
114.88 km
0.00 km teren
04:57 h
Pr.śr.:23.21 km/h
Pr.max:32.85 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Merida Kalahari K8 custom
Trasa: Sztum - Malbork - Nowy Staw - Nowy Dwór - Stegna - NWG - Nowy Staw - Malbork - Sztum
Obudziłem się parę minut przed szóstą, lecz wyjechałem dopiero po siódmej. Prognozy na dziś były bardzo zadowalające, dużo słońca, słaby wiatr, i zero deszczu. Wszystko się sprawdziło oprócz wiatru, który po południu zaczął mocno wiać. Samochodów rano było bardzo malutko, tak samo ludzi na plaży, dopiero później zaczęli się schodzić:)
Wracając w Nowym Stawie zaliczyłem śmieszną glebę. Jadąc droga prosta nagle spostrzegłem się, ze zapomniałem skręcić w prawo. Zacisnąłem klamkę hamulca tylnego, i zacząłem skręcać. Po chwili przypomniałem sobie, ze nie mam vbreaka z tyłu, a prędkość żeby zawrócić była za wysoka, wiec zacisnąłem druga klamkę, przeleciałem przez kierownice i tak jakby szedłem przez około 5 metrów na rekach po czy wylądowałem na asfalcie;) Efekt, cztery duże siniaki i obdarta skora, strat w częściach na szczęście brak. Szczerze to sam nie wiem jak to zrobiłem... Po za tym zdarzeniem droga powrotna minęła bez przygód. Jeździłem dziś bardzo spokojnie co widać po średniej i prędkości maksymalnej;)
Przy okazji MINĄŁ JUŻ ROK Z BIKESTATS!!!:)
Zamek Krzyżacki w Malborku
Świeżo położony asfalt przed Nowym Stawem. O wiele lepsza alternatywa niż krajówka z Malborka do Nowego Dworu Gdańskiego.
Jeden z mostów na drodze do Stegny
I drugi.
Cel podróży
I już plaża w Stegnie
Pola przed Malborkiem
Na koniec jeszcze pociąg:)
Kategoria samotnie, Sztum, sliki, 100-200km, s09, ze zdjęciem, morze