s10
Dystans całkowity: | 10011.50 km (w terenie 1979.57 km; 19.77%) |
Czas w ruchu: | 399:04 |
Średnia prędkość: | 22.45 km/h |
Maksymalna prędkość: | 79.00 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 189 (95 %) |
Suma kalorii: | 204196 kcal |
Liczba aktywności: | 180 |
Średnio na aktywność: | 55.62 km i 2h 36m |
Więcej statystyk |
powrót
d a n e w y j a z d u
19.38 km
0.00 km teren
00:44 h
Pr.śr.:26.43 km/h
Pr.max:51.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Z Centralnego do Piaseczna. Mimo, że było wcześnie (6:00-6:30) na dworze już gorąco.
Tylny Racing Ralph po siedmiu dniach w górach jest zmasakrowany. Strasznie się starł, a niektóre klocki są powyrywane, w paru miejscach poprzecierany na boku...
Kategoria samotnie, s10, ro, 0-25km
7 - Wysoki Kamień, kompletny brak sił
d a n e w y j a z d u
57.53 km
20.00 km teren
04:04 h
Pr.śr.:14.15 km/h
Pr.max:73.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Właściwie to już ósmy dzień naszego pobytu w Karkonoszach. Wczoraj jednak prawie cały dzień siedziałem w pensjonacie. Po piątkowej super ostrej pizzy mój żołądek się zbuntował i kompletnie się rozstroił, więc sobotnią wycieczkę musiałem odpuścić:(
Dziś mimo, że nie czułem się jeszcze idealnie pojechałem, nie mogłem stracić następnych podjazdów, zjazdów, widoczków...
Na początku wspinamy się na Wysoki Kamień (1058m n.p.m.).
Pod koniec robi się stromiej, pojawiają się duże kamienie, rower nie chce jechać w górę - musimy chwilkę podprowadzać.
Podejście dało mi trochę w kość, dodatkowo dziś jest ciepło jak w piecu... Lubię takie upały, ale nie w górach. Chwilkę odpoczywamy i kierujemy się w kierunku kopalni kwarcu. Międzyczasie robimy fotki na ogromnych kamulcach
Dojeżdżamy do kopalni, ciekawy obiekt.
Cały czas odstaję mocno od grupy, wczorajsze żołądkowe ekscesy dały mi nieźle w kość. Po dłuższym podjeździe następna, krótsza przerwa
Przed polaną Izerską kończę swoje męczarnie, zjeżdżam sam do Świeradowa. Droga do Szklarskiej prawie cały czas pnie się delikatnie ku górze, najgorsze jest pierwsze 8km.. Odcinek 20km przejeżdżam z aż 3 przerwami.
Przed Zakrętem Śmierci zjeżdżam w lewo i odpoczywam przy widoczku. Niby nic szczególnego, ale obumarłe drzewa na pierwszym planie tworzą fajny efekt.
Wieczorem jedziemy z Łasicem na pociąg. Niechętnie wyjeżdżam, chętnie bym jeszcze trochę pojeździł po górach. Tak wozi się roweru w PKP:)
Podróż strasznie się dłuży, ludzie jest o wiele więcej niż w niedziele tydzień temu...
Wypad do Szklarskiej Poręby lekko mówiąc był niesamowicie udany, oby częściej!
Kategoria ze zdjęciem, Szklarska Poręba 2010, s10, ro, góry, 50-100km
6 - Przełęcz Karkonoska, wodospady
d a n e w y j a z d u
103.35 km
25.00 km teren
06:45 h
Pr.śr.:15.31 km/h
Pr.max:79.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Wczoraj była "niższa" wycieczka, więc dziś jedziemy w Karkonosze czyli więcej ostrzejszych podjazdów.
Marcin i Ola chcą zdobyć przełęcz Karkonoską, więc tam z początku się kierujemy. Różnica jest taka, że oni jadą przez las i zaczynają podjazd za Przesieką, a ja chcę tym razem podjechać od początku do końca, czyli zaczynam z samego dołu. Do Podgórzyna zjeżdżam główną drogą.
Ciepło i słonecznie dzisiaj, niby fajnie, ale będę toną w strugach potu. Mijam wiele grupek kolarzy, później okaże się, że jutro są Górskie Mistrzostwa Szosowe. Koło stacji orlen zaczynam podjazd. Z początku łagodnie, w Przesiece robi się stromiej. Mimo 5 mocnych dni jazdy po górach nie czuję mięśni, czyżby organizm przyzwyczaił się do tak intensywnego wysiłku? Tym razem na przełęcz wjeżdżam bez żadnych wężyków i jakoś łatwiej mi poszło. Oczywiście wypiąłem się dopiero na samego górze:)
Na górze susze mokre ubrania. Po godzinie czekania zjeżdżam w dół 500m zrobić zdjęcia jak się męczą :D
Po zrobieniu zdjęcia muszę znów podjechać te ostatnie jak dla mnie najgorsze 500m... Chłopaki proponują pętlę 10km, tym razem jadę, bo wiem, że może być ciekawie. Na początku kawałek zjazd drogą do SM, potem podjazd, zjazd żółtym, kawałek po dużych kamieniach, udaje mi się większość zjechać.
Kamienie znikają i pojawia się zjazd. Pod koniec tak rozgrzewam tylną obręcz, że dętka wybucha. Czekamy 3-4 minuty aż obręcz ostygnie i zabieram się za zmianę. Dętka przedziurawiona od strony obręczy, hehe.
Specjalnie się nie spieszę, bo ponoć mamy dużo czasu. Już po serwisie podjeżdżamy prawie aż na samą przełęcz czeską szosą. Marcin i Łasic odjeżdżają mi i spokojnie sam jadę. Na miejscu czeka na nas Ola. Zjeżdżamy do Špindlerůvego Mlýna terenem. Równo na 1000m n.p.m. ja z Olą jedziemy w dół, a chłopaki na około...
W mieście jemy "obiad", jem to samo co wczoraj. W Labskiej zwiedzamy fajną tamę.
Stąd generalnie jedziemy w kierunku Harrachova, ale jak to bywa z Łasicem krążąc. Z głównej drogi zjeżdżamy na przyjemny podjazd wśród drzew.
Zjazd, podjazd, zjazd, podjazd - tak to w skrócie wyglądało. Świetnie mi się jechało, w ogóle nie było chodzenia - idealnie:)
Dojeżdżamy do Labskiej boudy po drodze rozdzielając się. Ola i ja jedziemy krótszą drogą spokojnym tempem. Pod samą boudą robi się ekstra stromo, pewnie z 30%. Prawie na samym końcu ucieka mi przednie koło i muszę podprowadzić parę metrów. Z LB mamy wieeeeele kilometrów zjazdu. Swój rekord prędkości podbijam tym razem na 79kmh!!! Dojeżdżamy do Mumlavskiego wodospadu. Mimo, że jest już późno i zimno wszyscy wchodzimy z rowerami do wody:)
Z Harrachova główną drogą przez Jakuszyce do Szklarskiej Poręby. Standardowo zjeżdżamy na pizzę. W pensjonacie jesteśmy po 22.
Dzisiejszy dzień podobnie jak wczorajszy strasznie przypadł mi do gustu, w dalszym ciągu jeździło mi się świetnie, trasa świetna, towarzysze podróży świetni - czego chcieć więcej?
Przewyższenia - lekko ponad 2000m
Kategoria 100-200km, góry, ro, s10, Szklarska Poręba 2010, ze zdjęciem
5 - Hejnice, Smrk, Stóg Izerski
d a n e w y j a z d u
108.71 km
30.00 km teren
06:51 h
Pr.śr.:15.87 km/h
Pr.max:67.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Jedziemy dziś w Góry Izerskie, czyli powinno być znacznie bardziej łagodnie, powinno...
Podobnie jak wczoraj wyjeżdżamy o 10. Pogoda rana idealna - jest znacznie cieplej i słonecznie. Zaczynamy od podjazdu w stronę Zakrętu Śmierci, lecz przed nim odbijamy w lewo mocniej pod górę. Na początku asfalcik, który zmienia się w nieprzyjemne, wielkie kamienie. Cały czas pod górę. Przyjmuję na dziś inną taktykę jazdy, nie robić tylu przerw na zdjęcia, jechać swoim tempem. Po podjeździe zjazd w stronę Orle.
Już po stronie czeskiej robimy chwilę odpoczynku na drugie śniadanie.
Generalnie jedziemy w kierunku Hejnic, nie mam pojęcia jaka była trasa.
W jakiejś czeskiej boudzie druga przerwa. Dziś rezygnuję z jakichkolwiek dodatkowych pętelek, które są jak dla mnie strasznie nudne, nie ma sensu... Czekam więc na resztę dodatkowe 20 minut. Gdy przyjeżdżają wybieramy drogę ku górze, dzięki mojej dzisiejszej taktyce jedzie mi się idealnie, zero kryzysów, sama przyjemność.
Na samym szczycie mamy piękną panoramę na Hejnice - nasz dzisiejszy, pierwszy cel.
Do samych Hejnic mamy non stop zjazd, momentami bardzo stromy
Przekonujemy się o tym chwilę później, 16% - dużo i do tego po szutrze, który bardzo wydłuża hamowanie. Na zdjęciu jechałem może z 40-45kmh
Znajdujemy się pod Pod vodopádami (568m n.p.m.).
Jeszcze chwilę zjeżdżamy. W Hejnicach robimy następną przerwę na "obiad". Zjadam bułkę, twarożek i tłustą kiełbasę ala salami...
Z Hejnic jedziemy na Smrk (1124m n.p.m.), mamy do podjechania około 700-750m w pionie. Na początku przyjemny asfalcik o nachyleniu około 5%, miejscami trochę więcej. Po posiłku jedzie mi się zaskakująco świetnie, nie chcę robić przerw więc zaniechuję czekania na resztę. Z asfaltu wjeżdżamy na ścieżkę, procent trochę przybywa.
Ze ścieżki nagle wyrastają ogromne kamulce, a procent jeszcze więcej. Jadę 5-6kmh przepychając pedały. Słońce mocno praży, ale jedzie mi się lekko. Mięśnie nie bolą. Czeska kiełbasa jest cudna. Próbuję się ścigać z Łasicem, ale na niego nie ma mocnych, wyprzedza mnie przed samym szczytem.
15km podjazdu pokonane:) Satysfakcja podobnie jak na P. Karkonoskiej jest ogromna. Czekamy chwilę na Marcina i Olę, wchodzimy na wieżę z której mamy świetne widoczki.
Z Smrk zjeżdżamy, a później podjeżdżamy (chwilę podprowadzamy - kamienie i korzenie) na Stóg Izerska (1105m n.p.m.). Ze Stogu zjazd do Świeradowa. Nie chcemy jechać główną szosą więc wybieramy "płaską" ścieżkę przez las. Na początek 4km podjazdu i chwilka zjazdu. Dojeżdżamy do głównej drogi i teaz jedynie 7km do Zakrętu Śmierci.
Zjeżdżamy do Szklarskiej bezpośrednio na pizzę, a potem do pensjonatu.
Trasa dzisiejsza była mega, jechało mi się świetna, prawie w ogóle nie było chodzenia, oby więcej takich dni!
Przewyższenia - 2115m
Kategoria 100-200km, góry, ro, s10, Szklarska Poręba 2010, ze zdjęciem
4 - Studenov, Nad Kotelní jámou, Špindlerův Mlýn
d a n e w y j a z d u
86.56 km
30.00 km teren
06:20 h
Pr.śr.:13.67 km/h
Pr.max:77.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Start o 10 i znów zaczynamy od podjazdu, tym razem 6km do Jakuszyc, potem szybko w dół do Harrachova. Za miastem wspinamy się na Studenov (930m n.p.m.). Na początku stromo, ale po asfalcie.
Asfalt po paru kilometrach znika i pojawia się szuter z kamyczkami, trochę gorzej się podjeżdża, bo robi się dodatkowo coraz stromiej. Muszę "przepychać" pedały zamiast młynkować. Wiadomo co sobie myślę - "Czemu idioto kupiłeś kasetę 11-28?!". Mimo bólu łydek wjeżdżam bez wypinania z pedałów. Na górze jest zimniej więc zakładam kurtkę. Teraz krótki zjazd i znów pod górę. Kierujemy się na Labská boudę(?).
Koło boudy jest drewniany dzwon
Wchodzimy na ścieżkę z zakazem jazdy rowerami. Tam gdzie da się jechać i nie ma ludzi to wolno :) jedziemy. Podjazd jednak przerasta mnie, brakuje mi przełożeń. Podchodzimy razem z Olą, Łasic z Marcinem próbują jechać:)
Gdy robi się łagodniej też wsiadam na siodełko. Przed szczytem robimy alumex'ową fotkę...
Rower też się załapał
Chwila w dół, odwiedzamy bunkier, ale nic ciekawe oprócz smrodu i śmieci nie było
Jeszcze trochę marszu i dochodzimy (w sumie po części podjeżdżamy) do zjazdu serpentynami, stromego, szybkiego - jednym słowem - PRZEŚWIETNEGO!
Podbijam swój dotychczasowy Vmax na 77kmh. Przy hamowaniu czuję smród palonych klocków, zresztą nie pierwszy raz...
Znajdujemy się w Špindlerůvym Mlýnie. Przez miasto płynie strumyk z pięknymi kaskadami.
Jemy obiad (w moim przypadku jak to na kolarza przystało makaron z sosem ;D). Łasic chce zobaczyć wodospad od dołu, który oglądaliśmy od góry (:P) więc podjeżdżamy wzdłuż strumyka, ale jest zakaz jazdy rowerami. Chwila odpoczynku na trawienie, nie najlepiej czułem się po obfitym posiłku. To co podjechaliśmy teraz trzeba zjechać. Następny cel - przełęcz karkonowską (1200m n.p.m. - taka wysokość jest po stronie czeskiej) od strony czeskiej. Trochę podjazdu, potem krótki zjazd w terenie i znów podjazd już główną szosą.
Znacznie łatwiej niż po naszej, lepszej stronie. Na przełęczy nawet nie robimy odpoczynku i zjeżdżamy polskim asfaltowym zjazdem. Tym razem włączam przycisk bezpieczeństwa i nie przekraczam 60kmh. Nie zjeżdżamy do Przesieki, ale odbijamy na skrzyżowaniu w lewo. Na szybkim, kamienistym zjeździe (jechałem wtedy około 55kmh) łapię snejka. Robimy pitstop, spieszę się, bo owady strasznie atakują. Krążąc po okolicznych lasach docieramy do Szklarskiej Poręby.
Trasę oceniam na 4, jak dla mnie za dużo chodzenia, zjazdy fajne, parę technicznym i dużo ultraszybkich drogami. Po czterech dniach mocnej jazdy czuję się "trochę" zmęczony...
Przewyższenia - 2250m
Kategoria 50-100km, góry, ro, s10, Szklarska Poręba 2010, ze zdjęciem
3 - Świeradów Zdrój, Polana Izerska
d a n e w y j a z d u
48.10 km
5.00 km teren
02:27 h
Pr.śr.:19.63 km/h
Pr.max:61.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Pogoda od rana była nie za ciekawa. Temperatura pozostawiała wiele do życzenia, deszcz co jakiś czas popadywał, ogólnie bardzo nie przyjemnie. Po powrocie z pizzy i spaceru po Szklarskiej poszedłem spać. Obudził mnie Łasic, że się przejaśnia i jak chcę to mogę jechać. Mozolnie wstałem i zacząłem się szykować. Pare minut później już podjeżdżaliśmy do Zakrętu Śmierci. Okazało się, że wcale taki straszny nie jest, a za zakrętem prawie non stop zjazd do Świeradowa:)
Droga do Świeradowa minęła szybko i przyjemnie, ale mimo, że miałem kurtkę było mi zzzzimno.
W mieście skręcamy w stronę Stogu Izerskiego. Na podjeździe bardzo przyjemnie - ciepło się zrobiło, około 7km w górę szybko minęło.
Kawałek jedziemy trasą bikemaratonu, lecz w drugą stronę :D
Nie podjeżdżamy na stóg, jest za późno, polana (965m n.p.m.) na dziś wystarczy.
Skręcamy na Orle, szuterek jest w sumie suchy, a omijanie ogromnych kałuż sprawia nam nie lada frajdę:)
Przejeżdżamy "Samolot" i już jesteśmy na zjeździe do Szklarskiej Poręby.
Mimo zimna i wilgotnych asfaltów bardzo przyjemnie mi się dzisiaj kręciło:)
Przewyższenia - 890m.
Kategoria 25-50km, góry, ro, s10, Szklarska Poręba 2010, ze zdjęciem
2 - Szrenica, Harrahov, Jizerka, Orle
d a n e w y j a z d u
88.58 km
40.00 km teren
05:34 h
Pr.śr.:15.91 km/h
Pr.max:70.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Z tego co słyszałem dziś planujemy zdobyć Szrenicę (1362m n.p.m.). Jestem nastawiony do tego trochę sceptycznie, ponoć ma być bardzo stromo i po bruku. Po wczorajszym podjeździe pod przełęcz trochę żałuję, że zdecydowałem się brać w góry kasetę 11-28... Czy ja na pewno chcę przez 5km iść z buta?
Ruszamy z pensjonatu o 9:45, Ola zapomina dowodu i musi się wrócić. Patrzę na szczyt z lekkim zniechęceniem.
Gdy Ola wraca podjeżdżamy drogą w stronę Jakuszyc, noga nie chce za bardzo pedałować, ale jako tako trzymam się grupy. Zajeżdżamy trochę za daleko, bo prawie aż pod Jakuszyce, więc zjeżdżamy jakieś 3km. Na samym starcie mamy dodatkowe 150m przewyższeń:) Już odpowiednią drogą dojeżdżamy do naszego podjazdu i tu totalne zdziwienie - zakaz wjazdu rowerami.
Po krótkich negocjacjach z panią sprzedającą bilety wchodzimy pieszo, trochę szkoda, bo nawet nie spróbuję podjechać. Stromizna jednak jest tak spora, że nie wiem czy bym podjechał nawet 500m.
Momentami gdy robi się bardziej płasko jedziemy. Do schroniska docieramy w niecałą godzinę, przekonuję się, że jednak lepiej podjeżdżać, bo taszczenie roweru pod górę jest cholernie trudne, szczególnie dla łydek.
Idziemy jeszcze trochę w górę, potem kawałek po płaskim, bo jest zakaz jazdy rowerami. Gdy wsiadamy na rowery zauważamy w oddali jakiś samochód więc nie ryzykując jeszcze na chwilę schodzimy.
Odbijamy w prawo i teraz mocno w dół:) Rowerzystów znacznie więcej, zjeżdżamy przeważnie asfaltami, ale trafiają się też odcinki szutrowe.
Do drogi Jakuszyce->Harrachov mamy przeważnie w dół, ale są też krótkie, aczkolwiek momentami strome podjazdy.
Docieramy do niej szybko i teraz w dół do miasta. Głodni szukamy sklepu co wcale nie jest taką prostą sprawą. Po długich poszukiwaniach znajdujemy spożywczy. Jemy i dalej w drogę. Chcę zobaczyć mamucią skocznię, więc zjeżdżamy w dół, a następnie kawałek w górę (14%).
Ze skoczni jakimś cudem cały czas mamy w dół, ale za Harrachovem zaczyna się już długi podjazd. Mijamy malutkie pole golfowe
Po asfaltowym podjeździe kawałek w dół technicznym zjazdem w terenie, miodzio! Na zdjęciu zbyt skomplikowanie to nie wygląda, ale wcześniej było znacznie ciekawiej.
Znów asfaltowy podjazd, ale znacznie łagodniejszy. Dojeżdżamy do mostu kolejowego na który oczywiście wspinamy się. Gdy jesteśmy na górze zaskakuje nas przejeżdżający pociąg. Trochę strachu się najedliśmy...
W dalszym ciągu podjeżdżamy, tym razem szutrem na Jizerkę, na której nawet się nie zatrzymujemy. Międzyczasie na zjeździe (już na Jizerce) pod koszulkę wlatuje mi osa. Na dole rozpinam koszulkę, a ona sobie odlatuje jak by nigdy nic...
Z Jizerki kierujemy się ku Stacji Turystycznej "Orle" mijając pod drodze parę strumyków, mostków i świetny zjazd po kamieniach:)
Podchodzimy na Granicznik (870m n.p.m.), a zjazd to czysta technika, udaje mi się zjechać w całości. Na "Orle" robimy przerwę na naleśniki i racuchy. Łasic zaplanował kółko (około 15km). Nic ciekawego, jak to zawsze na takich pętlach bywa. Długo w dół, ale trzeba było kręcić, a następnie mocny podjazd po kamieniach.
Robi się późno więc udajemy się do Szklarskiej Poręby drogą wzdłuż torów cały czas w dół:)
Przewyższenia (z GPS Marcina) - 1730m bez podejścia pod Szrenicę
Kategoria 50-100km, góry, ro, s10, Szklarska Poręba 2010, ze zdjęciem
1 - mocne zapoznanie z górami...
d a n e w y j a z d u
52.28 km
27.00 km teren
03:25 h
Pr.śr.:15.30 km/h
Pr.max:54.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
...czyli zaczynamy od podjazdu pod Przełęcz Karkonoską (1198m.n.p.m.).
Po calutkiej nocy spędzonej w pociągu, nie do końca przespanej wysiadam z Łasicem w Szklarskiej Porębie kilka minut po 11. Podjeżdżamy do pensjonatu, robimy zakupy, rozpakowujemy się i już o 13 jesteśmy na rowerach. Plany na dzisiaj bardzo ambitne - podjazd po przełęcz (najtrudniejszy podjazd szosowy w Polsce).
Na początek przyjemny zjazd do Piechowic i tam zaczynamy podjazd.
Póki co fajnie, jakoś pod górę jadę, co chwilka krótki zjazd. Chcieliśmy ominąć Przesiekę i robimy mały skrót przez co lądujemy na chwilkę w terenie. Niestety nie da się przejechać i trzeba zsiąść, czyli mój cel na dziś nie osiągnę. Prawdziwy podjazd zaczyna się jednak za Przesieką. Stromiznę odczuwam bardzo, przełożenie 22-28 starcza, ale nie jest łatwo. Po kilkuset metrach wypłaszczenie pewnie na jakieś skromne 10-12%. Rower dziwnie lekko jedzie. Upał nieźle daje w kość, ściekający z twarzy pot trochę mnie irytuje.
2km do końca podjazdu i robi się coraz ciężej, chyba więcej procent, znacznie więcej. Na przełęcz jednak wjeżdżam już bez zatrzymania. Satysfakcja ogromna:)
Chwilka odpoczynku i wspinamy się jeszcze wyżej czerwonym.
Po wcale nie łagodniejszym podjeździe niż tym pod przełęcz odbijamy na zjazd, z początku bardzo kamienisty.
Trochę trzeba schodzić, ale w większości jakoś zjeżdżam. Kamienie zamieniają się w przyjemny szuterek, licznik przez najbliższe minuty cały czas wskazuje >50kmh. Banan z twarzy nie znika mi nawet na chwilę :D
Łasic wymyśla jakiś miks szlaków, trochę korzenia, trochę kamieni, trochę szutrów, trochę strumyków - generalnie bardzo przyjemnie. Zaliczam pierwszą, niegroźna górską glebę. Na szczęście po za obtarciami nic strasznego się nie stało.
Czuję, że plecak jest coraz lżejszy więc trzeba zjeżdżać do Szklarskiej po wodę i tym samym zakończyć dzisiejszą jazdę.
Kategoria 50-100km, góry, ro, s10, Szklarska Poręba 2010, ze zdjęciem
Aglomeracja Warszawska
d a n e w y j a z d u
63.46 km
4.00 km teren
02:24 h
Pr.śr.:26.44 km/h
Pr.max:64.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: 1900 kcal
Rower:Accent Tormenta
Po niezbyt długiej nocy z samego rana pojechałem zawieść bagaże (torba trochę ważyła) do Marcina. Z powrotem trochę na około. Po zmianie suportu migiem pojechałem na Dereniową po dętkę, łatki, wkładki do hamulców i rogi. Na Puławskiej zrobiłem parę długich sprintów.
4053km
Kategoria 50-100km, coś nowego, ro, s10, samotnie
0 - dojazd na dworzec
d a n e w y j a z d u
31.55 km
5.00 km teren
01:27 h
Pr.śr.:21.76 km/h
Pr.max:34.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Rower:Accent Tormenta
Późnym popołudniem pojechałem najpierw do Łasica. Wybrałem drogę przez las kabacki i trasę Siekierkowską. Na moście Warszawa żegna mnie niesamowitym zachodem słońca:) Następnie lekko przed północą jedziemy na dworzec Warszawa Wschodnia. Wsiadamy do pociągu i jazda w góry!
Kategoria 25-50km, ro, s10, samotnie, ze zdjęciem